Demiurg przedwojennego kina
Michał Waszyński, właściwie Mosze Waks, jeden z czołowych reżyserów polskiej kinematografii w II RP, przed kamerą wystąpił tylko raz, a mimo to był wyjątkowym aktorem w teatrze życia. Nieustannie wymyślał siebie i doskonale odgrywał rolę, jaką w danej chwili grał: Żyda tułacza, dandysa, polskiego księcia.
W amerykańskim tygodniku „Variety" 24 lutego 1965 r. ukazał się nekrolog o znamiennej treści: „Książę Michał Waszyński, producent filmowy, w wieku sześćdziesięciu lat zmarł na atak serca 20 lutego w Madrycie". Dodajmy, że zmarł w czasie wystawnego przyjęcia, nad porcją trufli. Do końca pozostał wierny kolejnej swojej kreacji – arystokraty. Po wojnie podawał się za potomka polskiej rodziny królewskiej, któremu hitlerowcy odebrali i zniszczyli podwarszawski pałac... Nikomu spośród jego włoskich, hiszpańskich czy amerykańskich przyjaciół do głowy nie przyszło, by weryfikować te rewelacje. Tym bardziej że Waszyński nosił się i zachowywał jak przystało na prawdziwego arystokratę. Kiedy umierał, rzeczywiście był właścicielem m.in. pałacu w Rzymie i kolekcji dzieł sztuki, jeździł rolls-royce'em, a wśród przechowywanych dokumentów miał też certyfikat przesłany mu przez zakon św. Jerzego z Antiochii, w którym figuruje jako „arystokrata, książę Waszyński". W ostatniej dekadzie życia obracał się wśród ówczesnej elity, której przedstawiciele wiedzieli np., że był gejem, ale przymykali na to oko, traktując jego homoseksualizm jako jedną z licznych i typowych dla przedstawiciela wyższych sfer ekstrawagancji. Zaprzyjaźniony był z zamożną rodziną Dickmannów – i to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta