Chiński mur, symbol izolacji czy skutecznej obrony
Oglądany w ostatnich dniach pasjami na Netflixie serial o Marco Polo uświadomił mi, jak wielkim zagrożeniem dla Chin byli barbarzyńcy z północy.
Co prawda, serial prezentuje perspektywę najeźdźców mongolskich, ale przemyca też dowody wielowiekowej psychozy, jaka władała Chinami za panowania wszystkich zagrożonych najazdami dynastii. To właśnie ta psychoza dyktowała konieczność poszukiwania wszelkich dostępnych metod obrony. Najbardziej radykalną była budowa muru granicznego. To właśnie jego fragmenty oglądałem w Dunhuang w północno-zachodnich Chinach. Tu opowieść o wiecznej walce cywilizacji z barbarzyńcami brzmi wyjątkowo wiarygodnie. Dunhuang zresztą z tego żyje. To niewielkie, ale starożytne miasto, zbudowano za dynastii Han w rozległej oazie na pograniczu dwóch cuchnących śmiercią pustyń. Wędrujące na zachód kupieckie karawany napadali tu i dziesiątkowali dzicy koczownicy już w czasach Chrystusa. Cesarz wysłał więc wojska ze swej „nieodległej" o 1000 km stolicy Xi'an, by wybić ten pomysł nomadom z głowy. Dość szybko większość z nich wyrżnięto, a ci, którzy przeżyli, wynieśli się dalej na północ. Opustoszałe w ten sposób miejsce wydawało się cesarskim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta