Wirus przetrzebił uzdrowiska
Włodarze kurortów biją na alarm. Bez wsparcia rządu za dwa lata większość przestanie istnieć. Zostaną tylko duże. RENATA KRUPA-DĄBROWSKA
Małe uzdrowiska żyją z kuracjuszy i turystów. Bez nich umierają. W Ciechocinku, Muszynie, Połczynie czy Iwoniczu Zdroju jest pusto. Nikt już nie przyjeżdża. Stowarzszenie Gmin Uzdrowiskowych RP (SGU RP) śle błagalne apele do rządu. Liczy, że politycy je usłyszą, zanim będzie za późno.
Żal serce ściska
– Żal ściska serce, kiedy widzę, co się dzieje – mówi Jan Golba, burmistrz Muszyny oraz prezes zarządu SGU RP. – Zamknięte są zakłady lecznicze, sanatoria, hotele, pensjonaty. A razem z nimi zamykają się sklepy, restauracje, fryzjerzy, gabinety kosmetyczne etc. Bo kiedy nie ma kuracjuszy i turystów, to nie ma z czego żyć. Nikt nie przychodzi. W Muszynie działa tylko wytwórnia wody mineralnej i firmy budowlane – dodaje.
Muszyna nie jest jedyna. Podobnie jest w innych uzdrowiskach. – Nie wygląda to dobrze. Czeka nas bardzo mocne zaciskanie pasa. Małe uzdrowiska, jak to nasze, mogą przestać istnieć. Zostanie kilka dużych – jak Świnoujście czy Kołobrzeg. Liczymy na koło ratunkowe ze strony rządu. Największym pracodawcą w naszej niewielkiej 14,5-tysięcznej gminie są Połczyńskie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta