Łukaszenko przekształca Białoruś w łagier. Nie oszczędza nawet dzieci
Prześladują, biją, aresztują, wkraczają do mieszkań i domów, grożą żonom wsadzonych za kraty mężów. Na razie nie zabijają.
Lipiec 2007 roku. Byłem wśród kilkudziesięciu tysięcy ludzi, którzy na piechotę z różnych zakątków kraju przyszli do Budsławia, do Matki Boskiej Budsławskiej, patronki Białorusi. Wtedy tam jeszcze nie stawiano metalowych bramek i kordonów sił specjalnych MSW (OMON), nie robiono rewizji na wejściu. Wokół sanktuarium roiło się od namiotów, powiewała zakazana flaga, śpiewano zakazane piosenki. Przy ognisku przemówienia duchownych brzmiały inaczej niż z ambony, nie mówiono wprost, ale każdy wiedział, o co chodzi. Tam można było pozwolić sobie na ciut więcej. Tam żyła wolna Białoruś.
– Bać się trzeba Boga, nie ludzi – powiedział do mnie wtedy jeden z moich nowych znajomych. Okazało się, że jest prawosławnym, ale szanuje Kościół katolicki za białoruskojęzyczność. Dopiero wrócił z łagru, gdzie spędził niemal dwa lata przy wycince drzew. Trafił tam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta