Coraz mniej sądu w sądzie – jak dziewiętnastowieczne myślenie je pogrąża
Niestety, zbyt często kojarzą się z urzędowaniem i sztywnym podziałem strefy wpływów.
W XIX wieku powstały główne zasady, na których do dzisiaj opierają się nasze sądy. Filozofia prawa i prawo bardzo się od tej pory zmieniły, ale sądy – nie aż tak bardzo. Mamy więc sieć sądów powszechnych, między które podzielono (prawie na wyłączność) całe terytorium kraju wraz z przypisaną do nich kadrą orzeczniczą (też w sposób trwały) i administracyjną. Tak zorganizowane sądy procedują na podstawie akt, a każda czynność znajduje pisemne odzwierciedlenie na papierze w jednym egzemplarzu zachowanym w aktach. Jeżeli spojrzymy na sądy oczami zewnętrznego obserwatora (takiego, który widzi ruch, ale nie musi znać jego celu i przyczyny), to sporządzanie pism, wzajemne ich przesyłanie pocztą oraz przekazywanie akt z sądu do sądu są głównym zajęciem wymiaru sprawiedliwości.
Z praktycznego punktu widzenia okazuje się niestety, że to nie decyzje, ale czynności determinują pracę sądów. Kiedy więc petent pyta o decyzję sądu, raczej otrzyma odpowiedź, co aktualnie sąd proceduje. W taki oto sposób „sądu w sądzie" jest coraz mniej, a coraz więcej frustracji wywołanej brakiem decyzyjności. Sąd w powszechnym i słusznym przekonaniu ma służyć sądzeniu – czyli podejmowaniu decyzji w przedstawionych mu sprawach. Niestety, zbyt często kojarzy się z urzędowaniem wynikającym z kazuistycznych przepisów oraz sztywnym podziałem strefy wpływów (tzw. właściwości sądów i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta