Trzaskowski na bocznym torze
Donald Tusk popsuł szyki kolegom z partyjnego szeregu.
Był czwartek, trzy dni przed drugą turą wyborów prezydenckich 2020 roku. Obudziłem się o piątej rano i włączyłem telewizor. Andrzej Duda rozdawał górnikom bułki pod jedną ze śląskich kopalń. Godzinę później był w jakiejś lokalnej piekarni. O ósmej w Katowicach składał kwiaty pod pomnikiem Powstań Śląskich. Czekałem na relacje z kampanii Rafała Trzaskowskiego. O dziewiątej doczekałem się – w siedzibie swojej partii wystąpił przed dziennikarzami i zapowiedział, że w razie swojego zwycięstwa zwoła natychmiast Radę Gabinetową. W jakiejś sprawie, której nie pamiętam. Zresztą, nie pamiętałem jej już godzinę po tamtym wystąpieniu.
Wiceprzewodniczący PO i jego sztab stworzyli mit fantastycznej kampanii, w której minimalnie przegrali, ale za to zgromadzili energię dziesięciu milionów Polaków. Nic z tego nie jest prawdą.
Kampania była banalna i odtwórcza – zwłaszcza w drugiej turze Trzaskowski nie zrobił nic (poza bardzo dobrą rozmową z Szymonem Hołownią ułatwiającą transfer głosów od drugiego do pierwszego), co choćby ocierało się o oryginalność. Kampania nie miała przekazu, na każdym wiecu (bez względu na to, gdzie się znajdował) Trzaskowski powtarzał te same bon-moty i grepsy, jego sztab brzydził się sięgnąć po sprawę ułaskawienia pedofila...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta