Przyszli dla Łukasza
Wygrany 5:0 mecz z San Marino na Narodowym był wieczorem pożegnań, a nie wielkiego futbolu. Punkt kulminacyjny eliminacji we wtorek w Tiranie.
Ten mecz był jak egzamin na studiach: przystąpić, wygrać, zapomnieć i najlepiej nie ponieść strat. Polacy niemal wykonali plan, bo choć zwyciężyli pewnie (5:0), to żółtą kartkę po zbędnym faulu w środku pola dostał Karol Linetty. To jego drugie upomnienie w tych eliminacjach, więc w Tiranie nie zagra.
Piłkarski piknik, który z trybun Stadionu Narodowego śledziło niemal dwa razy więcej ludzi, niż wynosi populacja San Marino – organizatorzy sprzedali komplet 56 tys. biletów – był szansą dla zawodników drugiego planu.
Pierwszy raz za kadencji Sousy w reprezentacji zagrał Robert Gumny, na boisko od początku wybiegli też Przemysław Płacheta i Kacper Kozłowski. Ten pierwszy w tym roku gra więcej w kadrze niż w klubie, ale Sousie jest potrzebny, bo reprezentacja cierpi na deficyt przebojowości wśród skrzydłowych, a to cecha, która w meczach z outsiderami przynosi zazwyczaj wymierne korzyści.
Kozłowski miał dwie asysty, a swojego piątego gola w trzecim meczu strzelił dla drużyny narodowej Adam Buksa. To zawodnicy, których w reprezentacji wymyślił Sousa.
Spotkanie z San Marino...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta