Fortuny robi się w czasie kryzysu
Nie da się pompować balona bez końca. Kiedyś pęknie – mówi Joanna Lebiedź, ekspertka Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN).
Kryzys na rynku nieruchomości w ostatnich latach wieszczono kilka razy. Dziś nad rynkiem zbierają się czarne chmury.
Rynek nieruchomości podlega cyklicznym wahaniom koniunktury. Zwyżki i spadki cen następują po sobie naprzemiennie. Gdyby pociągnąć linię ciągłą, wyznaczając maksymalne i minimalne ceny, powstałaby piękna i w miarę foremna sinusoida. Przy czym maksymalne wartości osiągane przez nieruchomości na przestrzeni tych lat, pomimo okresowych spadków, rosną. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat były trzy kryzysy. Ostatnim najbardziej dotkliwym i długotrwałym był kryzys lat 2007–2012, choć wskaźniki GUS jako początek zapaści mogą wskazywać rok 2008 lub przełom 2008 i 2009 r.
W 2008 r. finalizowały się transakcje zawiązane w 2007 r. A rok 2008 r. był rokiem „wstrzymywania oddechu”. Byliśmy po podwyżce stóp procentowych, zaostrzeniu kryteriów oceny zdolności kredytowej oraz po astronomicznym wzroście cen i panice, która niebotycznie wywindowała ceny nieruchomości. Kryzys dotknął wszystkie segmenty rynku – mieszkania, domy, grunty. Powoli zaczął się kończyć w 2011 r. Rok 2012 był już rokiem zauważalnego wyjścia z dołka cenowego. I jednocześnie początkiem hossy trwającej w zasadzie nieprzerwanie do dziś.
Trzęsienie ziemi miała wywołać pandemia.
Początek pandemii był pierwszym momentem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta