Szedłem trochę po bandzie
Nie jestem królem, na którego trzeba czekać. Nową pracę podjąć mogę, ale nie muszę – mówi „Rzeczpospolitej” były trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun.
Jest pan na wakacjach czy na emeryturze?
Jestem w okresie przejściowym. Poświęcam czas rodzinie i samorozwojowi. Jest mi dobrze, nie narzekam.
Ogłaszając decyzję o odejściu z Rakowa Częstochowa brzmiał pan, jakby to było pożegnanie z karierą trenerską…
Chciałem powiedzieć jedynie, że odchodzę i nie wiem, co się wydarzy. Nie zamierzam kończyć kariery, ale przecież trudno powiedzieć, czy będzie zainteresowanie moją osobą, czy pojawi się sensowny projekt. Wbrew pozorom to nie jest takie proste, bo też mam swoje wymagania i nie chodzi tylko o finanse, ale o miejsce pracy, ambicje klubu. Podchodzę jednak do tego spokojnie. Żyję w trochę innej rzeczywistości niż przez ostatnie lata.
To przestawienie było trudne?
Wszystko poszło płynnie. Córka akurat skończyła sesję, żona pracuje zdalnie. Każdy ma swoje obowiązki, ale jesteśmy teraz rodziną, która żyje razem. Przez ostatnich siedem lat tak nie było. Dałem w tym czasie z siebie bardzo dużo. Wywalczenie mistrzostwa było klamrą, bo chciałem odejść po zdobyciu wszystkich trofeów w Polsce. Pożegnanie odbyło się płynnie, tym bardziej że schedę przejął Dawid Szwarga. Małżeństwo się rozeszło, ale pozostajemy w dobrych relacjach.
Teraz łatwiej będzie podjąć nowe wyzwanie, skoro córka dorosła i jesteście, jako rodzice, bardziej mobilni?
Nazwałbym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta