Wojna zdrajców
W 1962 r. do de Gaulle’a strzelali ludzie, którym zawdzięczał władzę. Mieli się wzajemnie za zdrajców – nie bez racji po obu stronach. W krwawym konflikcie, zwieńczonym salwą plutonu egzekucyjnego, nikt nie miał czystych rąk i sumienia.
Mimo zamiłowania Francuzów do eufemizmów, de Gaulle przejął ster państwa przez zamach stanu – w połowie lat 50. XX w. nie miał szans wrócić z politycznej emerytury. Jednak gdy wycofany w zacisze domu pisał wspomnienia, w Algierii trwało powstanie.
Ave, Caesar!
Arabowie walczyli o niepodległość, natomiast Francja broniła jedności państwa, gdyż Algieria nie miała statusu kolonialnego. Była częścią Republiki Francuskiej od 1848 r., a Napoleon III nadał mieszkańcom obywatelstwo, czyniąc ich Francuzami – nawet jeśli Paryż swoiście interpretował rewolucyjne égalité. W końcu Algieria to również matecznik Wolnej Francji podczas ostatniej wojny – rzecz o emocjonalnym znaczeniu w historii państwa.
Jednak konflikt nie był lokalny. Poza Algierczykami czynni byli inni „szatani”, pociągający za sznurki z Egiptu, a w cieniu płynęła broń z Jugosławii marszałka Tito. Była jeszcze jedna strona konfliktu, czyli miejscowi Europejczycy, będący w Oranie i Algierze większością. Dla pokoleń osiadłych w Afryce Północnej pieds-noirs (dlaczego nazwano ich „czarnymi stopami”, nikt nie wie), Algieria była pierwszą ojczyzną. Nie mieli do czego wracać we Francji, walczyli więc o życie.
Ich lęk nie był przesadny. Front Wyzwolenia Narodowego eskalował terror wobec cywilów, epatując...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta