O praktykowaniu sprawiedliwości w sporach sądowych
Sprawy frankowe są podobne, ale nie takie same. Kiedyś przeminą i nie warto obniżać na ich kanwie standardów prawa do sądu. Jeśli prawo to zautomatyzujemy, to nic nie stanie na przeszkodzie, aby spory rozstrzygała sztuczna inteligencja.
Wchodząc do budynku sądu, miewamy mieszane uczucia, ni to obawa, ni to nadzieja na sprawiedliwość. Stanisław Lec prześmiewczo konstatował, że „już sam znak paragrafu wygląda jak narzędzie tortury”. Nasze oczekiwanie na sprawiedliwość pisaną małą literą wiąże się z gwarancją „uważności”, którą dostaniemy, a pisane wielką literą – z rozwiązaniami konstytucyjnymi.
Zagwarantowane w art. 45 Konstytucji RP prawo do sądu to nie tylko prawo dostępu do sądu i prawo do uzyskania wiążącego rozstrzygnięcia swojej sprawy, ale także prawo do jej rozpoznania zgodnie z wymogami sprawiedliwości i jawności.
Mówiąc o prawie do sądu na myśl zasadnie przychodzą więc takie rzeczowniki jak „rzetelność”, „dokładność”, „analiza”, „obiektywizm”. A bardziej obrazowo już dawno opisywano to tak, że sprawiedliwość może być ślepa, ale chcielibyśmy, by sędzia daleko widział.
Sprawy skomplikowane i specjalistyczne
O sprawach frankowych w sądach słyszymy od lat, jest ich wiele i budzą malejące, ale wciąż poważne emocje. Tym razem niech będą źródłem paru myśli na temat prawa do sądu w praktyce. Wiemy, że są to spory masowe, mocno obciążające orzeczników, obecnie już w każdym zakątku kraju.
Jednak oprócz powszechności i medialności, sprawy frankowe charakteryzują się kumulacją zagadnień specjalistycznych, dotyczących ekonomii, bankowości, a nie tylko prawa cywilnego. Poruszane w nich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta