Wszystkie dzieci pani Beatki
Trzy małe dziewczynki szukały domu. Córki mojej byłej wychowanki z domu dziecka. Nie pytaliśmy, co i jak, tylko ile mają lat. Najmłodsza – 2 latka i 8 miesięcy. A ile mamy czasu na zastanowienie? A tak ze dwie, trzy godziny.
To jest naprawdę piękne. Kiedy dziecko spokojnie kładzie się spać. Kiedy nie musi uciekać, nie musi się zrywać. Ma ciepło, jest zaopiekowane. Mają swoje marzenia, wytyczają swoje własne cele”. Tak Beata opowiada o rodzinie zastępczej, którą tworzy razem z mężem. Jest mamą biologiczną dwojga dzieci, zastępczą dziesięciorga, a w domu dziecka, gdzie pracuje – wychowawczynią, powierniczką i przyszywaną ciocią dla kolejnych dziesiątek.
Na tę rozmowę rezerwujemy sobie z Beatą i jej mężem Mariuszem cały dzień. Odwiedzam ich w małym miasteczku na południowym wschodzie. Siedzimy w salonie, w jadalni obok długi stół z kilkunastoma krzesłami, komoda prawie co do centymetra zastawiona zdjęciami domowników. Dzieci jedno po drugim przychodzą ze szkoły, witają się i przechodzą do jadalni na obiad, który już na nie czeka w półmiskach i garnkach nieprzeciętnych rozmiarów, albo idą do własnych spraw na górę. Gospodarze czasem przerywają swoją opowieść i wymieniają krótkie komunikaty typu: „Daria przyszła?” „Daruni nie ma, Krzysia nie ma i Wiktora”. „To odliczanie ustaje dopiero wtedy, gdy ostatnie dziecko zamyka za sobą drzwi” – mówią. Wygasa na jakiś czas tryb czuwania – wszyscy są bezpieczni.
Człowiek dla siebie
Ich historia jako rodziców zastępczych zaczęła się dziesięć lat temu....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta