Umysł niezłomny
Czuję się tak, jakby Karski rzucił na mnie urok. Pozostanie dowodem na to, że istnieją ludzie, dla których zrozumienie gry politycznej nie musi być tożsame z politycznym cwaniactwem – wspomina dziennikarz w 110. rocznicę urodzin legendarnego kuriera.
W połowie lat 80. mieszkałem w Chicago i jako świeży emigrant łapczywie pochłaniałem niedostępną w PRL wiedzę historyczną. O wojennej polityce wielkich mocarstw wobec Polski, o rozgrywce Zachodu ze Stalinem, o złudzeniach polityki emigracyjnej. Czyli, posługując się językiem zrozumiałym dla mojego pokolenia, o zdradzieckiej polityce aliantów zachodnich, którzy sprzedali nas Ruskim.
Pewnego zimowego wieczora, chyba w 1986 roku, w ogromnym mieszkaniu bogatych litewskich emigrantów, właścicieli salonów samochodowych, słuchałem odczytu o konferencji w Jałcie. Wielkie okna salonu wychodziły na ogromne jak morze jezioro Michigan. Prelegent siedział w fotelu otoczony wieńcem kilkudziesięciu krzeseł. Elegancki, szczupły mężczyzna opowiadał o dyplomacji wielkich mocarstw, której przedmiotem była Europa Wschodnia. Opowieści towarzyszyła wyrazista gestykulacja, nie posługiwał się żadnymi notatkami, swój wykład bardziej grał, niż wygłaszał.
Tym prelegentem był Jan Karski. Z wykładu zapamiętałem zdanie: „Pretensje Polaków do Roosevelta, że zdradził nas w Jałcie, nie mają sensu. Roosevelt nie był prezydentem Polski. Był prezydentem Stanów Zjednoczonych”. Miałem wrażenie, że taka lekcja realizmu politycznego nie wszystkim słuchaczom przypadła do gustu. W „Kurierze z Warszawy” Jan Nowak-Jeziorański pisze, że Karski „myślał w sposób zimny, prawie cyniczny”.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta