Horyzont marzeń
„2001: Odyseja kosmiczna” to olśniewająca audiowizualną maestrią opowieść o naszym niezaspokojonym pragnieniu poznania tego, co kryje się za horyzontem zdarzeń. Ale film Stanleya Kubricka jest także zwierciadłem epoki, w której powstał.
Izmael, jeden z głównych bohaterów powieści „Moby Dick” Hermana Melville’a, wyznaje: „(…) jeśli o mnie idzie, to trapiony jestem wiecznotrwałą tęsknotą za tym, co dalekie. Lubię żeglować po zakazanych morzach i lądować u dzikich wybrzeży”. Ten cytat mógłby posłużyć za motto filmu Kubricka i to w podwójnym sensie. W wymiarze estetyki i narracji bowiem „2001: Odyseja kosmiczna”, która miała premierę w 1968 r., wprowadzała kino spod znaku fantastyki naukowej na naprawdę „zakazane morza”. Przez 25 pierwszych i 23 ostatnie minuty filmu nie pada ani jedno słowo. W sumie w trwającym niemal dwie i pół godziny widowisku przez niemal 90 minut widzowie nie słyszą żadnego dialogu. Brakuje tu również pierwszoplanowych bohaterów w konwencjonalnym rozumieniu, a tym bardziej charakterystycznej dla wielu ówczesnych produkcji science fiction wartkiej akcji i komiksowej scenografii. W zamian reżyser zaoferował realistyczną wizję podróży kosmicznej, wykreowaną przy użyciu nowatorskich efektów specjalnych, a przede wszystkim majestatyczną harmonię muzyki i obrazu, dzięki której film zaliczany jest dzisiaj do najwybitniejszych dzieł w historii kina – nie tylko w ramach gatunku. Otwierająca go scena koniunkcji Księżyca, Ziemi i wschodzącego Słońca, „zanurzona” dźwiękowo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta