Uwielbiamy przesuwać granice
Léon Marchand podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w pływaniu pobił ostatni rekord świata Michaela Phelpsa. Dziś obaj wspominają tamten dzień i dzielą się sekretami swojej dyscypliny.
Gdzie i kiedy spotkaliście się po raz pierwszy?
L.M.: Poznaliśmy się w Fukuoce podczas mistrzostw świata. Właśnie ukończyłem eliminacje na 400 m i wszedłem do finału. Michael był na trybunach. Przywołał mnie do siebie. To był pierwszy raz, gdy spotkałem go na żywo, a on powiedział: „Dawaj, zrób to dziś wieczorem!”. Byłem bardzo podekscytowany.
M.P.: Powiedziałem: „Tak, stary, po prostu to wyszarp!”. Pisaliśmy do siebie na Instagramie kilka miesięcy wcześniej. Byłem nawet kilka razy na basenie, gdzie trenował Léon, ale nie mieliśmy okazji poznać się osobiście. Faktycznie to w Fukuoce rozmawialiśmy po raz pierwszy. Oczywiście słyszę na bieżąco, co się u niego dzieje, od Boba Bowmana. Trener jest dziadkiem moich dzieci, a dla mnie w pewnym sensie zastępuje ojca. Wiedziałem więc, co przeżywa Léon, choćby na podstawie jego treningów. Powiedziałem mu po prostu: „Widzisz, na co cię stać. Rekordy są po to, by je łamać”.
Dziś już wiemy, że to zrobił. Opowiedzcie o emocjach tamtej chwili…
M.P.: Mogę powiedzieć, że miałem rekord świata w pływaniu, który utrzymał się najdłużej. To naprawdę super. Podczas wyścigu Léona, gdy tylko wykonał nawrót i do końca zostało mu 100 m, a był wtedy o całą długość ciała przed moim czasem, wiedziałem, że tego nie wypuści.
L.M.:...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta