Szybki i wściekły mnich
Sprinter Mark Cavendish przedłużył karierę właśnie po to, aby pobić ten rekord. Odniósł na Wielkiej Pętli 35. zwycięstwo etapowe. Nikt na trasie najważniejszego kolarskiego wyścigu świata nie miał więcej.
Po pierwszym tygodniu Tour de France organizatorzy mogą mówić o szczęściu, bo właściwie każdy etap przynosił piękną kolarską opowieść.
Najpierw wygrywali Francuzi Romain Bardet i Kevin Vaquelin, następnie – jako pierwszy w historii kolarz z Afryki – Biniam Girmay z Erytrei. Na podium jako zwycięzcy stawali również kandydaci do końcowego triumfu, czyli Tadej Pogacar i Remco Evenepoel, a także Dylan Groenewegen, który kilka lat temu na mecie etapu Tour de Pologne w Katowicach omal nie zabił Fabio Jakobsena, wypychając go podczas sprintu na barierki.
Wszystkich i tak przyćmił jednak Cavendish. Etapowe zwycięstwo Brytyjczyka z wyspy Man w Saint Vulbas nabrało zupełnie innego wymiaru – za metą cieszyli się nawet rywale, którzy przegrali z nim na finiszu, a dyrektor wyścigu Christopher Preud’homme piał z zachwytu i mówił o historycznej chwili.
Brytyjczyk w końcu zrobił bowiem to, po co przyjechał do Francji – wygrał etap, po raz 35. w karierze, i pobił rekord Eddy’ego Merckxa.
Projekt 35
34. zwycięstwo Cavendish odniósł trzy lata temu w Carcasonne. Wtedy rekord wyrównał, ale nie chciał się nim z nikim dzielić – nawet z legendarnym belgijskim mistrzem, który na przełomie lat 60. i 70. XX wieku wygrywał Tour de France pięciokrotnie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta