Jak Paweł z Gawłem
Nie było dowodów na istnienie grupy, ale sąd mógł to kupić.
Przed salą sądową spotkałem panią prokurator. Zdarza się, że patrzymy na człowieka i wiemy, że to jest ktoś, z kim chciałoby się pogadać. Tak było i tym razem. Prokurator była świetnym rozmówcą, a co więcej, nasze poglądy na większość tematów, po których skakaliśmy jak surferzy po falach, były zbieżne, wliczając w to ocenę prac resortu sprawiedliwości nad reformą procedury karnej.
Rozmowę przerwało wywołanie sprawy, a gdy po godzinnym sporze o zastosowanie aresztu wyszliśmy z powrotem na korytarz, nie byliśmy już tak zaprzyjaźnieni jak przed wejściem. I oczywiście wszystko przez mój niewyparzony język i to, że w swoim przemówieniu postawiłem tezę, że w tej sprawie prokuratura powiela to samo, co od lat było jej nawykiem.
Chodziło mi o to, że w celu przekonania sądu do zastosowania aresztu niejako z urzędu – niezależnie, czy materiał dowodowy daje do tego podstawy czy nie – oskarżenie przedstawia podejrzanemu zarzut udziału w grupie, bo w ten sposób prościej wywieść obawę matactwa, czyli istnienie przesłanki zastosowania izolacji podejrzanego. Moja...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta