Nie aspirowałam do roli seksbomby
Aktor powinien oddać złożoność bohatera – mówi Cate Blanchett, przewodnicząca jury EnergaCAMERIMAGE w Toruniu.
„Władca pierścieni”, „Hobbit”, ale przede wszystkim wybitne kreacje w „Elizabeth” Kapura, „I’m Not There. Gdzie indziej jestem”, „Carol” Haynesa, „Aviatorze” Scorsesego, „Blue Jasmine” Allena, wreszcie genialna rola opętanej żądzą sukcesu dyrygentki w „Tar” Fielda. Osiem nominacji do Oscara i dwie statuetki! Przypatrując się pani filmografii, najpierw myślę o ogromnej różnorodności i dojrzałości pani ról. Zaraz potem o ich świeżości. W pani wyborach czuje się ciekawość świata, ludzi, form.
Cieszę się, że tak pani to odbiera. W każdy projekt wchodzę, jakby miał on być ostatnim. Każdy jest dla mnie ważny. Uwielbiam współpracować ze wspaniałymi reżyserami, scenarzystami, operatorami. Bardzo dużo się od nich uczę. Nie tylko o kinie. Oni czasem zmieniają moje spojrzenie na świat.
Co pani daje przeskakiwanie z blockbusterów do kina artystycznego?
Mam bardzo eklektyczny smak jako widz. Lubię dialog z różnymi ludźmi, także tymi, którzy myślą inaczej niż ja. Miałam rzeczywiście szczęście, bo udało mi pracować z artystami wizualnymi i gigantami Hollywoodu. W filmach skromnych i ogromnych. A poza tym stale utrzymuję kontakt z teatrem. Zmiany formatów, stylów, miejsc wzbogacają. Stale szukam.
Wielu aktorów po osiągnięciu znaczącej pozycji w kinie porzuca teatr, nie ma już na niego czasu. Pani jest wciąż scenie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta