Sarmata w miłosne sidła złapany
Czy żona była najlepszą przyjaciółką sarmaty, a może jedynie jego niewolnicą? Węzeł małżeński był święty, a rodziny, odwołując się do dzisiejszych realiów, tradycyjne? A może było zupełnie inaczej, przez co i życie miłosne miało zupełnie inny posmak?
Jedyna duszy i serca pociecho najślicznieysza, najwdzięcznieysza i najukochańsza Marysienko”. Tymi słowami swój list do żony zaczynał nie kto inny jak król Polski Jan III Sobieski. Jego miłość do Francuzki Marii Kazimiery d’Arquien stała się dla wielu przykładem tego, jak to drzewiej kochano. Romantycznie, zaborczo, ale i z wielkim szacunkiem dla kobiet, które często nazywano najlepszymi przyjaciółkami. Czy zatem traktowano je wręcz po partnersku, a ich pozycja była wysoka? W tej jakże pięknej wizji dawnych czasów tkwi trochę prawdy, ba, nawet więcej niż trochę, ale sama miłość w czasach I Rzeczypospolitej była znacznie bardziej skomplikowana i zazwyczaj było w niej więcej tragedii niż szczęśliwego zakończenia.
Targi ślubne
Przede wszystkim miłość jako uczucie nie była za bardzo w cenie. Przynajmniej, jeżeli chodzi o małżeństwo. Blisko trzystuletni czas trwania I Rzeczypospolitej miał wyrobione mechanizmy funkcjonowania, które z czasem się rozwijały. Jednym z nich była głęboka rytualizacja i teatralizacja życia. Dotyczyła ona praktycznie każdej dziedziny ludzkiej aktywności, a wesela i wchodzenie w nowy związek małżeński w szczególności podlegały ich regułom. Ślub był wydarzeniem nie tyle prywatnym, co publicznym, i jako taki nie mógł być pozostawiony przypadkowi....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
