Doraźne zakupy to ślepy zaułek
Pierwsza linia obrony przed dronami powinna być daleko od naszych granic – pisze były szef Agencji Wywiadu.
Atak rosyjskich dronów na Polskę wywołał dyskusję na temat bezpieczeństwa polskiego nieba. Pytanie brzmi, czy jesteśmy w stanie skutecznie i na czas wykryć potencjalne zagrożenie oraz efektywnie się przed nim bronić. Dotyczy to zarówno zdolności w zakresie wczesnego ostrzegania i świadomości sytuacyjnej (early warning and situational awareness), jak i sprawności naszych służb specjalnych w prowadzeniu wyprzedzających działań aktywnych.
Zanim zaczniemy dyskusję o budowie systemów antydronowych i przeciwlotniczych, należy stwierdzić, że pierwszą linią obrony polskiego nieba powinno być niedopuszczenie do pojawienia się wrogich obiektów latających nad terytorium naszego kraju lub w jego pobliżu.
Drony muszą zostać gdzieś wyprodukowane, wyposażone w elektronikę, przetransportowane na miejsce startu i zatankowane. Każda z tych czynności to okazja do ograniczenia lub uniemożliwienia wysłania tej broni w kierunku Polski. Sabotaż i dywersja prowadzone przez polskie służby specjalne za pomocą środków cybernetycznych, technicznych oraz fizycznych/kinetycznych powinny stanowić pierwszą linię obrony. Lepiej strzelać do łucznika niż do strzały.
Potrzebujemy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

