Brakuje tanich akademików i stołówek
Stawki w domach studenckich potrafią sięgnąć nawet 1400 zł za miesiąc. Obiady w jadłodajniach studenckich też nie zawsze są na studencką kieszeń. By podreperować budżet, żacy biorą urlopy dziekańskie i wyjeżdżają na saksy.
1 października w gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego ruszyła stołówka studencka z obiadami za 19 zł i kawą po 6 zł. Jej uruchomienie to efekt protestu, który odbył się wiosną na terenie warszawskiej uczelni. Zainicjowali go młodzi ludzie zrzeszeni wokół Warszawskiego Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej oraz Studenckiej Inicjatywy Mieszkaniowej. Domagali się jadłodajni z cenami niedrenującymi studenckich kieszeni oraz tanich akademików. Po 40 dniach strajku doszło do podpisania porozumienia z władzami UW oraz resortem nauki. Stołówka jest właśnie jednym z efektów tego porozumienia.
Ale jedna stołówka wiosny nie czyni, bo na wielu uczelniach, np. UŚ, wciąż studenci nie mają miejsca, gdzie mogliby tanio zjeść. A już na pewno brakuje takich, w których można by było tanio się przespać. Bo choć Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zapewnia, że problemy bytowe studentów leżą im na sercu, trudno zobaczyć to w praktyce. – W tej chwili zapotrzebowanie na akademiki jest w ok. 10 proc. jakby zabezpieczone. No pewnie drugie tyle by się przydało – mówił w radiu RMF Marcin Kulasek, minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
„Akademiki za złotówkę” były jednym z punktów programu wyborczego Polski 2050. – W moim idealnym świecie chciałbym, żeby akademiki były za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
