Kto obroni wolność słowa w internecie?
Ustawa wdrażająca DSA nie zagraża wolności słowa, tylko ją wzmacnia. Bez niej jesteśmy bezbronni wobec big techów.
Komisja Europejska nałożyła na „X” 120 mln dolarów za złamanie obowiązującego od 2023 r. aktu o usługach cyfrowych (DSA). Między innymi za to, że platforma nie ujawnia, kto stoi za pojawiającymi się na niej reklamami. A niebieski znaczek „v”, oznaczający „konto zweryfikowane” wprowadza użytkowników w błąd, bo nie wiąże się z nim żadna weryfikacja tożsamości czy wiarygodności. Wystarczy wykupić odpowiednią subskrypcję, z czego chętnie korzystają operatorzy botów i farmy trolli.
Elon Musk, zamiast cieszyć się z łagodnego wymiaru kary, napisał na swoim profilu, że Unia Europejska powinna zostać „zniesiona”. A następnie, w geście cyfrowego suwerena – przekonanego, że to on powinien decydować o naszych sojuszach politycznych, uniach celnych i granicach wolności słowa na kilku kontynentach –– zablokował konto reklamowe KE.
Cenzura bez żadnego trybu
Ten karykaturalny gest powinien otrzeźwić tych, którzy – niosąc na sztandarze wolność słowa – atakują politykę Brukseli, jednocześnie broniąc amerykańskich korporacji. Bo fakty są takie, że od blisko dwóch dekad umacnia się władza technologicznych Big Techów, ale nie podąża za tym ich społeczna odpowiedzialność. Firmy decydujące o tym, co się wyświetli na ekranach telefonów milionów Europejczyków, nadal są słabiej regulowane niż portale newsowe. To od ich algorytmów zależy, co stanie się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)