Andrzeja Zawady opowieść o Wietnamie
Andrzeja Zawady opowieść o Wietnamie
Andrzej Zawada w górach ciepłych i zimnych (drugie zdjęcie).
Szlify w organizowaniu wypraw otrzymałem w połowie lat pięćdziesiątych w czasie pracy w Instytucie Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. Miałem wówczas dwadzieścia kilka lat. Organizowaliśmy ekspedycje do Wietnamu i na Spitsbergen, aby założyć stacje w celu prowadzenia tam różnorodnych pomiarów. Finał wyprawy do Wietnamu miał miejsce w stołecznej restauracji.
Żeby zorganizować stację, musieliśmy zabrać z Polski wszystko: rury, gwoździe, igły, nici, szpital polowy z UNRR, garnki, naczynia, wanny, umywalki... Tony wyposażenia.
Zdobycie takiego ekwipunku było nie lada wyczynem organizacyjnym. Podpieraliśmy się uchwałą rządową. Biegałem do ledwo co ukończonego "białego domu", czyli siedziby KC PZPR. Tam zatwierdzano budżet wyprawy. To były drogie ekspedycje.
Historia chciała, że szykowałem się do wyjazdu w październiku 1956 roku. Biuro organizacyjne trwającego wtedy Roku Geofizycznego miało swoje pokoje na XXIII piętrze Pałacu Kultury. We trójkę, z Maćkiem Kuczyńskim i Staszkiem Siedleckim, często tam nocowaliśmy, ponieważ nasze domy znajdowały się poza Warszawą. Cały Pałac był zamknięty. Pamiętam, gdy chodziliśmy po pustych piętrach. Obserwowaliśmy też z góry, przez otwarte okna,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta