Kamikadze z Wisconsin
Kamikadze z Wisconsin
FOT. (C) NIGEL PARRY/CPI
Aktorstwo to zawód czy styl życia?
- Dla mnie - wszystko razem. Moje "granie" zaczęło się w sposób dość naturalny. Pochodzę z dużej rodziny, byłem najmłodszy z ośmiorga dzieci. Czy pani wie, co to znaczy być najmłodszym w takiej gromadzie? Jedni mnie lekceważyli, inni starali się sobie podporządkować, wywrzeć presję. Zacząłem żartować i mówić różnymi głosami, żeby przetrwać, rozładować swoje napięcia. Uchodziłem za wesołka rodzinnego, potem szkolnego. Wreszcie ktoś zapytał: "Chcesz zagrać w sztuce?". Jasne, że chciałem. Na aktorów dziewczyny patrzą innym wzrokiem. Od razu masz jakąś pozycję. I to był początek. Potem, w miarę upływu czasu, teatr stawał się dla mnie coraz ważniejszy. Poznałem smak bólu, zdarzały się chwile, kiedy czułem się zagubiony. Aktorstwo pomagało mi zrozumieć siebie i innych.
Ale pan jest przecież przeciwnikiem metody Stanisławskiego, który właśnie do tego namawiał!
- Bo bardziej niż w świadome zagłębianie się w siebie wierzę w intuicję. Aktorstwo to ekspresja całego ciała. Można nawet zapomnieć o tekście. Ile może powiedzieć taniec! Liczy się każdy gest. I instynkt. W życiu też się nim kieruję.
Jak przygotowuje się pan do ról?
- Nie zastanawiam się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta