Szaleństwo zwane totalizatorem
Szaleństwo zwane totalizatorem
W każdej kolekturze jest specjalny, dostarczony przez totalizator, system komputerowy z małą drukarką. We wtorki i w piątki w sklepach robi się tak ciasno, że aby normalnie pracować, trzeba tę maszynerię wystawiać na zewnątrz.
FOT. (c) AP
PIOTR GILLERT
Z PEKINU
Pekin ogarnęło nowe szaleństwo. Nie, nie chodzi o kolejną kampanię antykorupcyjną czy jakiś rewolucyjny zryw. To szaleństwo nazywa się Totalizator Sportowy.
Wtorek około trzeciej po południu. Uliczka Meishi, co można by przetłumaczyć jako Węglarska, jest w normalny dzień cichym spokojnym zaułkiem z dala od wielkich arterii miasta. W normalny dzień, ale nie we wtorek po południu. Przed małym sklepikiem spożywczym prowadzonym przez niejakiego Chena Huihuo stoi długa rozgadana kolejka sąsiadów. Od lat w Pekinie nie było kolejek. Teraz wróciły. Stoją przed kolekturami totka.
Kolektur nie trzeba specjalnie szukać. W całym mieście jest ich około dwóch tysięcy, co oznacza, że wystarczy przejść się kawałek ulicą w dowolnie wybranym kierunku, by najwyżej po kilkuset metrach stanąć przed...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta