Polskie zżymania
Fakt dechrystianizacji Europy jest olbrzymi i przygnębiający. Może być też przetłumaczony na liczby ofiar. Jeżeli Europa jeszcze na wpół chrześcijańska nie umiała zapobiec I wojnie i jej masakrom w okopach, to dwa totalizmy, które wygubiły w obozach zagłady miliony ludzi, były tworem przywódców całkowicie bezbożnych. Jednak związki religii ze społeczeństwem są zbyt skomplikowane, żeby zakreślić wyraźną granicę między krajem chrześcijańskim a pochrześcijańskim. Ryba psuje się od głowy i to, co nazwałem erozją wyobraźni religijnej, zaczyna się od filozofów XVIII w., żeby postępować w całym wieku XIX, utrwalając się przede wszystkim w literaturze i sztuce. Natomiast zewnętrzne struktury pozostają z pozoru nienaruszone. Kościół anglikański trwa jako instytucja państwowa i towarzyska, Niemcy w armiach Hitlera byli nominalnie luteranami albo katolikami, jedynie w Rosji niszczono struktury skutecznie.
Czesław Miłosz w "Znaku" nr 10/2001