Koniec wieku nie oznacza końca sztuki
Koniec wieku nie oznacza końca sztuki
Krzysztof Penderecki
Wasyl Kandyński w swoim głośnym traktacie z roku 1912 "O duchowości w sztuce" przyrównał schemat życia duchowego do wielkiego trójkąta podzielonego na nierówne części. Pełnię duchowości uosabia ostry, wymierzony w górę szczyt. Im niżej, bliżej podstawy, tym pierwiastka tegomniej, większe jego rozproszenie. W każdym z tych segmentów znajdują się artyści, ale na szczycie jest ich niewielu, czasem tylko jeden. Trójkąt ten w ledwo dostrzegalnym ruchu przesuwa się ku górze. Dużo jednak czasu musi upłynąć zanim podstawa osiągnie poziom, na którym kiedyś był wierzchołek, a tym samym wizja pojedynczego artysty stanie się własnością ogółu. Przykładem dla Kandyńskiego jest samotny do granic geniusz Beethovena -- u znany i czczony dopiero przez pokolenie modernistów, do którego malarz sam należał. Dziś -- czego wówczas nikt nie mógł przewidzieć -- Beethoven, jak tylu innych klasyków, został zawłaszczony przez kulturę masową. Wartość najwyższa trafiła w rejony najniższe.
O ile trudno jest wskazać koherentny zespół cech charakteryzując współczesną epokę -- to ta jedna nie ulega wątpliwości. Nigdy wcześniej takiego właśnie jak o becnie znaczenia nie miała kultura masowa, popularna. W sensie negatywnym o czywiście. Zjawisko to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta