Danka, idziesz! Danka, musisz!
1 sierpnia 2002
Panna Jadwiga Szulakiewiczówna - piętnastoletnia, radosna, prześliczna. Jest sierpień 1944 roku, podwórko kamienicy przy ulicy Kruczej 27 w Warszawie. Panna Szulakiewiczówna stoi w pełnym słońcu przy ćwiczebnej powstańczej barykadzie w grupie młodziutkich łączniczek. Właśnie mają zajęcia wojskowe, skok przez pole ostrzału. Pamiętam, że skóra mi ścierpła, gdy usłyszałem słowa instruktora. Wiedziałem, co to znaczy.
Napisałem, że zajęcia były wojskowe. Praktycznie były one bardziej religijne niż wojskowe. Skok przez pole ostrzału? One powinny mieć tytuł: jakim cudem przebiec z meldunkiem na drugą stronę ulicy i nie dać się zabić. Upiorne było to powstanie. Beznadziejne, głupie i zupełnie nikomu niepotrzebne. Poza Stalinem, oczywiście. Broń miało niecałe 20 proc. żołnierzy, a do tej broni amunicję na cztery dni. Oni poszli się bić dosłownie gołymi rękami. Nie pytali o sens tej walki, do której ich pchnięto. Pytali o broń, którą mogliby walczyć, skoro doszło do walki zbrojnej. Ale ta walka była zbrojna tylko z hitlerowskiej strony. "Na noszenie broni trzeba zasłużyć krwią" - mawiał podobno płk dypl. Antoni Chruściel, dowódca Okręgu Warszawskiego. Te słowa bardzo mi pasują do tych wszystkich, którzy do tego powstania doprowadzili. A jak bardzo było ono na rękę Stalinowi, niech świadczy fakt, że w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta