Fatalna misja porucznika Lance'a
Fatalna misja porucznika Lance'a
Mało mu było ludzi, musiał jeszcze strzelać do goryli - porucznik Lance powtórzy ten zarzut wielokrotnie. Raz w gniewie rzuci go w twarz Rolnikowi, a potem będzie nim atakował Komisję. Zaczęło się w piątek, dwunastego maja... Droga wycięta w dżungli była rozmokła i grząska. Porucznik Lance jechał pierwszym wozem, za nim wlekły się dwa pozostałe. Był to normalny patrol, na swoim terenie nie potrzebowali już przewodników ani map. Spędzą kilka dni obserwując przeprawę przez rzekę, a potem postawią namioty obok skrzyżowania dróg. Powietrze było czyste, wczesny ranek, ptaki krzyczały wyjątkowo głośno.
RYS. FRANCISZEK MAŚLUSZCZAK
Na terenowym biegu, z napędem na cztery koła, rozpryskiwali stojące kałuże. Z ulgą chwytali kawałki starej drogi i znowu osiadali w grząskich koleinach. Zatrzymywały ich brązowe rozlewiska... Woda mogła skrywać przekopane rowy. Zapuszczali się w odmęt wolno i ostrożnie, nie chcieli szorować bakiem po kamieniach.
Niepokoiły ich krzaki i gęste zarośla. Z mgły wyszły dzieci, stanęły przy drodze. Pękła gałąź i poderwał się kolorowy ptak. Na zakręcie widzieli, jak kołysze się drzewo... Od ziemi biegły szarpnięcia i drgania, smukły pień nienaturalnie się naginał...
Porucznik Lance jechał całkowicie rozluźniony. Ufał w podpisane w stolicy umowy....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

