Tylko cicho...
Złotowłosy chłopak nieruchomo stojący przed mikrofonem pojawił się w drugiej połowie lat 60., kiedy w muzyce pop królowało mocne uderzenie. Utwory Anawy szły zdecydowanie pod prąd, na przekór hałaśliwej modzie i nadekspresji w stylu Karin Stanek. O dziwo, liryczne teksty, perlista muzyka i niepodrabialny głos lidera grupy szybko znalazły zwolenników i - prawem kontrastu? - dostały się na listy przebojów. Pod tym względem Marek Grechuta był wśród artystów estradowych z najwyższej półki nieomal wyjątkiem. Nawet kompozycje Zygmunta Koniecznego, poświadczone fenomenalnym wykonaniem Ewy Demarczyk, nie zyskały sobie tylu wiernych odbiorców. Wskaźnik czyjejś popularności nie jest, oczywiście, tożsamy z oceną artystyczną jego dokonań, jakkolwiek Grechucie udało się niewykonalne: tworzył piosenki, które trafiały zarówno do elit, jak i do mniej przygotowanych słuchaczy.
Tramwaj i lokomotywaBardzo wyraźnie przypominam sobie pierwsze osobiste zetknięcie z artystą. Było to w moim rodzinnym Krakowie, zdawałem właśnie egzaminy na studia. W pogodne sobotnie popołudnie zobaczyłem Marka Grechutę w tramwaju. Pamiętam nagłą gonitwę myśli: on czy nie on? Nie mieściło mi się w głowie, żeby tak znany artysta mógł się przemieszczać publicznym środkiem transportu.
Już jako...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta