Marketing udający dyplomację
Trudno oprzeć się wrażeniu, że nowy rząd chce uczynić z dyplomacji kolejny element w swojej kampanii wizerunkowej – pisze publicysta „Rzeczpospolitej” Piotr Semka
Rząd Donalda Tuska istnieje raptem trzy tygodnie, a już można się pogubić w wypowiedziach jego członków na temat polskiej polityki zagranicznej. Czy w takim mętliku można prowadzić jakąkolwiek spójną dyplomację? Czy nieustanna kampania wyborcza daje szansę na jakąkolwiek koordynację polityki zagranicznej premiera i prezydenta?
Pierwsze wrażenie niestety jest takie, że nowy rząd chce uczynić z dyplomacji kolejny element w swojej kampanii wizerunkowej. Oczywiście każdy gabinet dba o to, by jego polityka zagraniczna była mocnym atutem w kreowaniu pozytywnego wizerunku. W wypadku nowego rządu jednak proporcje między przemożną chęcią błyszczenia a racjonalnością działań zostały wyraźnie zachwiane. Najważniejszy jest efekt medialny, daleko za nim – głębszy pomysł na zmianę polityki po epoce Jarosława Kaczyńskiego.
Mistrz dyplomacji
Taki właśnie, wyraźnie PR-owski, charakter miała decyzja Donalda Tuska o wycofaniu sprzeciwu wobec wejścia Rosji do OECD. Nie wiadomo, w jakim gronie premier przedyskutował ten krok. Wiadomo natomiast, że nie raczył skonsultować się w tej sprawie ani z prezydentem Lechem Kaczyńskim, ani z naszymi partnerami z krajów bałtyckich. A z kim pan premier rozmawiał na ten temat w Platformie? Też nie wiadomo.
Trudno uniknąć zatem przypuszczeń, że Donald Tusk chciał jak najszybciej wcielić w życie swe wyborcze obietnice poprawy relacji z Rosją i Niemcami. Chce...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta