Powrót ludzi cienia
Jan Olszewski oddał się do dyspozycji prezydenta. Prawdziwym wygranym są stare służby wojskowe. Zabójcza dla nich weryfikacja siadła, a rząd jest im chyba szczerze za to wdzięczny – pisze publicysta
Rząd Donalda Tuska nie dokonał żadnego zasadniczego przełomu w większości istotnych dla polityki wewnętrznej kraju spraw. Dla zwolenników PO jest to zaleta, bo nie zaskakują ich informacje o kolejnych ryzykownych decyzjach władzy. Dla opozycji to przejaw stagnacji. Niemniej łatwiej ten rząd krytykować za to, czego nie zrobił, niż za podjęte działania, bo tych widać naprawdę niewiele. A jednak jest dziedzina, w której rząd Tuska podejmuje działania tak śmiałe, że aż dech zapiera. Tą dziedziną są służby specjalne.
Połączenie ognia z wodą
Zmiany kadrowe są tu nie tylko duże, ale i niezwykłe. Możemy oto zaobserwować połączenie sił wyrosłych w czasach, gdy specsłużbami trząsł Lech Wałęsa, oraz pupilków obozu postkomunistów. Tuskowi można pogratulować – połączył ogień z wodą.
Poczynając od sprawy „Olina”, wielu z szefów służb pochodziło z wrogich obozów. To dzięki temu tępiona jeszcze w latach 90. formacja Jarosława Kaczyńskiego mogła złapać oddech. Kilku całkiem poważnych analityków uważa zresztą, że konflikt w obozie służb specjalnych III RP umożliwił sukces PiS. Dzisiaj jednak dawni antagoniści poszli po rozum do głowy i znaleźli wspólnego wroga – Kaczyńskich i ideę IV RP. Tylko tym można tłumaczyć współpracę takich ludzi jak obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk i Andrzej Barcikowski, któremu Bondaryk zaproponował fuchę swoistego doradcy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta