Jedna ścieżka Kopenhagi nie czyni
Tu nie będzie rewolucji – śpiewał w latach 80. nowofalowy zespół o wymownej nazwie 1984. I rzeczywiście, my żadnej rewolucji nie oczekujemy. Nie łudzimy się, że jedną ścieżką z Huty do Kampinosu sprawimy, że tysiące warszawiaków przesiądą się na jednoślady.
Jedna ścieżka nie zmieni charakteru naszego miasta i nie sprawi, że nagle stanie się drugim Amsterdamem czy Kopenhagą. W stolicy Holandii trzy czwarte mieszkańców ma własne jednoślady, a w stolicy Danii jak spadnie śnieg, to służby porządkowe najpierw odśnieżają ścieżki rowerowe, a dopiero później ulice.
Do tego potrzebna jest sieć ścieżek, wypożyczalni rowerów czy setki stojaków, w których bezpiecznie można będzie zostawić pojazd. Potrzebna jest też zmiana naszego nastawienia do rowerów. A tego nie da się osiągnąć od razu. Od czegoś trzeba jednak zacząć. Bezpieczna trasa rowerowa, która połączy ostatnią stację kolejki z Puszczą Kampinoską, to dobry początek. Mamy nadzieję, że jeśli warszawiacy zobaczą, iż rowerem i metrem będą mogli łatwo dojechać do wspaniałego lasu, zostawią – przynajmniej na weekend – samochody w garażu. Trzeba tylko dać im alternatywę.