Lwy pod wodzą baranów
Nie potrafimy się wyzwolić z obłędnego kultu każdej popełnionej przez naszych przodków głupoty. To prowadzi do tego, że brniemy szaleńczo w mitologiczną narrację, która do czasów obecnych ma się jak pięść do nosa
Potocznie mianem polityki historycznej określa się coś, co należałoby nazwać raczej historycznym pijarem: propagandowe wycinanki z dziejów, nadawanie rozgłosu i znaczenia pewnym epizodom i postaciom, a tuszowanie innych, zwykle prowadzące do zupełnie groteskowego wykoślawienia historii. Rosja nagłaśnia rocznicę wypędzenia z Kremla polskich okupantów, Niemcy kręcą filmy o uczestnikach antyhitlerowskiej konspiracji w czasie wojny (wszystkich dziewięciu), a Hollywood przerabia Żydów, którzy z bronią w ręku rabowali polskich wieśniaków, na bohaterskich partyzantów.
Na taką politykę historyczną innych nacji powinniśmy odpowiedzieć, zdaniem wielu, pięknym za nadobne. Zrobić film o powstaniu warszawskim i Monte Cassino, wrednemu stereotypowi Polaka-bigota i antysemity z popkultury zachodniej przeciwstawić, na miarę posiadanych środków, pozytywny stereotyp Polaka – bohatera walki o wolność.
Na razie niewiele się w Polsce w tym kierunku robi, ale przynajmniej się o tym mówi, i to mówienie jest o tyle dobre, że przynajmniej odstąpiono od polityki historycznej, jaką postulowano wcześniej, szermującej hasłem „odbrązawiania”, a w istocie ożywianej perwersyjną chęcią poniżania własnego narodu i odbierania mu tych resztek dumy, jakie jeszcze czerpie ze swej przeszłości, w przekonaniu, że tylko przez takie przeczołganie wiedzie droga do jego europeizacji i modernizacji. Gdy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta