Zadzwońcie do mnie z rabatem
Negocjacje nie polegają na wejściu do biura sprzedaży z hasłem: jak obniżycie ceny o 30 procent, to do mnie zadzwońcie lub: wychodzi mi, że tu powinniście sprzedawać po 6000 złotych za metr, a i tak sporo na tym zarobicie...
Rz: Teoretycznie rynek należy dziś do osób chcących kupić mieszkanie. W praktyce trudno jednak dostać kredyt i wynegocjować większy niż 10-procentowy rabat u dewelopera.
Rafał Renduda: To prawda, że dzisiaj klient ma dużo więcej do powiedzenia niż dwa lata temu. Zwłaszcza dotyczy to osób, które dysponują gotówką i są w stanie zapłacić całą cenę w ciągu kilku dni od podjęcia negocjacji. Wbrew pozorom takich osób jest sporo.
Ci jednak, którzy finansują zakup z kredytu, mają trudniejsze zadanie, i jeśli deweloper nie oferuje współpracy z bankiem, to ich szanse na spory rabat są niższe.
Od czego zależy uzyskanie dużego rabatu?
Elastyczność dewelopera w negocjacjach zależy od marży i jednocześnie atrakcyjności projektu (lokalizacji, jakości, ceny). Część firm nie chce słyszeć o rabatach, ponieważ kontynuuje sprzedaż. Są jednak deweloperzy, z którymi da się porozmawiać o rabatach. Jednak negocjacje to nie wejście do biura sprzedaży z hasłem: „jak obniżycie ceny o 30 proc., to do mnie zadzwońcie” lub „wychodzi mi, że tu powinniście sprzedawać po 6000 zł za mkw., a i tak sporo na tym zarobicie”.
Negocjacje to żmudny i trudny proces. Można oczywiście zamknąć je w jeden dzień, osiągając 12 czy 15 proc. rabatu, ale można też negocjować dwa tygodnie i uzyskać obniżkę w wysokości 3 proc. Wiem, że są deweloperzy skłonni do nawet...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta