Królowa popu chce tańczyć bez końca
Ciało i młodość – to najważniejsi bohaterowie występu Madonny. Klubowe rytmy, taniec są jak zaklęcia zatrzymujące czas
Pojawiła się siedząc na tronie, w rozkroku, by wyjaśnić, że to ona tu rządzi i wciąż jest niepokorna. W „Human Nature” zaśpiewała krytykom, że za nic nie będzie przepraszać. Aby dodać piosence wyrazu, wystawiła środkowy palec i serwowała gitarowe akordy. To nie pomogło – Madonna nigdy nie będzie gwiazdą rocka, co więcej – nie jest już przekonującą skandalistką. Nawet gdy robi coś nieprzyzwoitego, uśmiecha się, jakby mówiła: to tylko show.
Naprawdę obchodzi ją wyścig z czasem. Pokonała wszystkich, jej popowy dorobek trudno będzie doścignąć. Teraz ma jednego wroga – przemijanie. I walczy z nim jak lwica. Wychodzi na scenę z tancerzami, którzy mogliby być jej dziećmi. Różnicy wieku nie widać: gdy skaczą, biegają i przyjmują ekwilibrystyczne pozy, są tak samo pełni euforii, zahipnotyzowani. Ich taniec robi to, co fotografia – zatrzymuje moment, tworzy fantastyczny miraż: istnieje tylko teraźniejszość, liczy się wyłącznie ta chwila.
Od początku występu taniec był najważniejszy. W otwierającym „Candy Shop” Madonna zapraszała: „Wyjdźcie na parkiet, mam dla was coś słodkiego”. Obietnica rozkosznej przyjemności, zapomnienia i swobody spełniła się – w hiphopowym, zimnym „Vogue”, w radosnym i barwnym „Music”,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta