9,58: rekord nie z tej ziemi
To był weekend: rekord świata w sprincie, srebro Tomasza Majewskiego, sensacyjny brąz Kamili Chudzik
Bolt niczego nie obiecywał, długo skrywał moc, ale jak już ruszył po strzale startera, to prawie 60 tysięcy ludzi stanęło z otwartymi ustami. Rekord wynosi od wczoraj 9,58 s. To był skok o 0,11 s, największy od 1968 roku, czyli od wprowadzenia pomiarów elektronicznych.
Nie ma co wracać do eliminacji i półfinałów. Nie miały żadnego znaczenia. W finale Bolt po paru metrach zaczął wysuwać się przed Tysona Gaya, a Amerykanin wyprzedzał Asafę Powella. I tak do mety – każdy biegł swoim tempem. Różnym. Wzrok przyciągał tylko jeden człowiek i jego lśniące w reflektorach pomarańczowe buty. Dziesięć metrów przed metą zerknął w prawo, Gaya nie było. Potem w lewo, na zegar. Nie zwolnił, pędził do ostatniego metra, goniony okrzykiem stadionu.
Droga Bolta
Dopiero po długiej chwili zapytano, kto był drugi. Gay był dobrze przygotowany, ustanowił świetny rekord USA – 9,71, trzeci Powell też był silny, ale czas 9,84 dziś nikogo nie zafascynuje. – Byłem pewien, że rekord poprawię, jeśli pobiegnę perfekcyjnie – mówił bohater mistrzostwa za metą. Cieszył się z widzami długo, w końcu podzielił się władzą nad stadionem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta