Tarcza to nie wszystko
Po doświadczeniach ostatnich lat nie powinniśmy dać się złapać na lep „nowej tarczy Obamy”. Rozmawiając o niej dalej z Amerykanami, powinniśmy się koncentrować na innych przedsięwzięciach – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Polskie reakcje na sprawę tarczy rakietowej przypominają mi czasem zachowania osoby o skrajnie niestabilnej kondycji psychicznej. Z dnia na dzień polskie media, a za nimi politycy, potrafią przejść od stanu załamania i rozczarowania do pełnego nadziei uniesienia. Tak było w ostatnich kilku tygodniach, gdy najpierw ogłoszono śmierć tarczy, a potem jej cudowne i niespodziewane zmartwychwstanie.
Tymczasem projekt tarczy w Polsce ani nie umarł, ani się nie odrodził – on po prostu nadal istnieje wyłącznie na papierze i pozostanie na nim, teraz w zmienionej nieco formule, co najmniej przez najbliższe sześć lat.
Kolejna fala „tarczoentuzjazmu”
Dzień po ogłoszeniu decyzji Waszyngtonu o zmianie planów zastępca sekretarza stanu ds. Europy Philip Gordon mówił na łamach „Rzeczpospolitej”, że zamiast wcześniej proponowanych silosów USA zaoferują Polsce bazy zmodyfikowanych ruchomych wyrzutni SM-3 – po 2015 roku. Informacja ta utonęła jednak w zalewie kasandrycznych wieści o końcu polsko-amerykańskiego sojuszu.
Amerykanie podjęli zmasowaną akcję piarowską, której efektem jest zalew doniesień o „nowej grze o tarczę”
Amerykanie, którzy przeprowadzili całą operację poinformowania sojuszników o nowej koncepcji z wdziękiem i dalekowzrocznością godną nosorożca, zdali sobie w końcu sprawę z rozmiarów zniszczeń i podjęli zmasowaną akcję...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta