Szampan w Luftwaffe
Siny z zimna Mazowiecki podchodzi do Kohla. Ginie w niedźwiedzim uścisku kanclerza – tak spotkanie z roku 1989 wspomina publicystka „Rz”
Przełomowa wizyta kanclerza Niemiec Helmutha Kohla w Polsce zaczęła się tak, jak przewidywał protokół. Oficjalne spotkania, toasty. Ale trwało to tylko kilka godzin. Wieczorem 9 listopada 1989 r. Kohl się dowiedział, że mur berliński padnie dosłownie za moment. Przeprosił ówczesnego premiera Tadeusza Mazowieckiego, wsiadł w samolot Luftwaffe i poleciał do Berlina.
Na konferencji prasowej przed wylotem zdążył tylko powiedzieć: – Teraz wydarzenia są całkowicie nie do przewidzenia. Muszę pozostawić całkowicie otwartą kwestię, jak długo mogę kontynuować swoją wizytę. To historyczna godzina dla Niemiec, wielkie wyzwanie dla RFN i stwarza nam wiele problemów. Obiecuję, że wrócę.
Do Berlina zdążył. Jeszcze tylko zadzwonił do Margaret Thatcher, George’a Busha, Felipe Gonzaleza, Francois Mitterranda i Michaiła Gorbaczowa.
Kohl wrócił 11 listopada. W nocy z 11 na 12 listopada w Warszawie mgła jak mleko. Nie było mowy, żeby rządowe samoloty mogły lądować we Wrocławiu. Wyjazd z Warszawy o 3 rano i postój kolumny w lesie przed Słupią. Ze swojego auta wysiadł Kohl, rozluźniony, w swetrze. Przechadzał się po szosie. Dziennikarze pędzą. Bo może coś powie. Nie teraz – zatrzymuje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta