Wielu idoli, tylko jeden bohater
Chelsea pokazała, kto rządzi. Pokonała Manchester United 1:0 i ma już pięć punktów przewagi nad rywalami
Słońce nad Stamford Bridge w tym sezonie świeci tylko dla jednej drużyny. Chelsea przed własną publicznością wygrała wszystkie mecze.
W niedzielne popołudnie tradycję podtrzymał John Terry. Frank Lampard dośrodkował z rzutu wolnego, a Terry uderzył piłkę głową. Stadion na chwilę wstrzymał oddech, a po chwili wstrząsnął nim wybuch radości. Piłka wpadła w prawy róg bramki Edwina van der Sara, kibice Chelsea padli sobie w ramiona, a kilkanaście minut później świętowali zwycięstwo.
Zawodnicy Aleksa Fergusona nie mieli już nic do stracenia, rzucili się do ataku. Na trybunach trwała prawdziwa wojna na doping: kto głośniej, więcej i w bardziej urozmaicony sposób. Kibice Chelsea każde nieudane zagranie komentowali szyderczym uśmiechem, drwinami czy przekleństwami pod adresem przeciwników, ale najczęściej po prostu głośnym buczeniem. Fani United nie zamierzali się poddawać, w odpowiedzi intonowali „Campieone”, przypominając kto jest mistrzem Anglii i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta