Prezydencka furtka w partyjnym murze
Zmiana konstytucji jest przy obecnym układzie sił niemożliwa. Dlaczego więc Donald Tusk ją proponuje? – zastanawia się publicysta Piotr Skwieciński
Przyzwoitość żąda, aby dokonywane przekształcenia (konstytucyjne) były całkowicie neutralne w stosunku do interesów i ambicji forsujących je polityków” – pisał w „Rzeczpospolitej” prof. Piotr Winczorek. To postulat tyleż piękny, co nierealny. Rozwiązania konstytucyjne często – nie tylko w Polsce – tworzone były pod określone siły i postaci polityczne, w celu ułatwienia bądź utrudnienia realizacji określonych wizji ideowych. Polska konstytucja marcowa była tworzona przeciw Piłsudskiemu. Cała konstrukcja francuskiej V Republiki tworzona była pod generała de Gaulle’a. Takie przykłady można mnożyć.
Forsowanie zmian konstytucyjnych będących w czyimś interesie politycznym nie jest więc samo w sobie ani niczym niezwykłym, ani nagannym. Nie zmienia to faktu, że warto nie tylko oceniać merytorycznie proponowane reformy, ale też zastanowić się, w czyim leżą interesie.
Premier zobaczył ciemność?
A przedtem – dlaczego w ogóle zostały zgłoszone? Bo, jak zwracano uwagę, przyjęcie reformy konstytucyjnej w tym kształcie i terminie, jaki proponuje premier, jest niemal wykluczone. Oczywiste jest, iż Prawo i Sprawiedliwość do tych sugestii zastosować się nie może. Bo po pierwsze – właśnie – byłoby to przyjęte jako przyznanie, że obecny prezydent nie ma szans. A po drugie – bo PiS wielokrotnie deklarował się jako zwolennik...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta