Ja, muzyczny archeolog
O odpowiedzialności ogrodnika, wyrozumiałości Irlandczyków i fascynacji Afryką mówi współtwórca duetu Dead Can Dance, który jutro w CSW będzie promował swój drugi solowy album „Ark”
Pana muzyka jest niezwykle uduchowiona, mimo że nie wyznaje pan żadnej religii. Kieruje się pan jakąś życiową filozofią?
Brendan Perry: Staram się postępować jak dobry ogrodnik w ogrodzie i być odpowiedzialny. W tym, co robię, nigdy nie było magii, tylko praktyczna duchowość. Nie wierzę w istnienie nieba ani piekła poza tą planetą. To o niej trzeba myśleć i o naszej matce naturze, a nie jakimś obiecanym raju.
Do jakiego stopnia pana muzyczne gusta i osobowość ukształtowała specyfika różnych państw, w których pan mieszkał – Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, Australii, Irlandii?
Gdybym całe życie spędził w Londynie, nie stałbym się obywatelem świata, za jakiego się uważam. Różne kraje wzbogaciły mnie kulturowym bogactwem. Nowa Zelandia, dokąd przeprowadziłem się z rodzicami, będąc dzieckiem, obudziła muzyczną wrażliwość. W szkole uczyłem się z Maorysami i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta