Polityka braku tolerancji
Pokorne znoszenie inności politycznej konkurencji jest możliwe tylko wtedy, gdy realna polityka wykracza poza strefę nagiej walki o władzę – pisze były polityk
Albo będziecie mnie słuchać, albo wyginiecie jak dinozaury” – mówił polski premier do opozycji. Niezwykła była szczerość tej inwokacji, trudna do wyobrażenia w ustach przywódcy któregoś z państw zachodnich
Ani polityka nie jest tolerancyjna, ani tolerancja nie jest w istocie cnotą polityczną. W dziedzinie polityki tolerancja adaptuje się z trudem i tylko pod pewnymi warunkami, bo też polityka nie jest jej ojczyzną.
Prawo do życia w błędzie
Miejscem, w którym tolerancja się narodziła jest – jak wiadomo – religia, a umysłowy grunt dla tych narodzin stworzyło wyłożone przez św. Tomasza z Akwinu prawo człowieka do życia w błędzie. Późniejsi oświeceniowi teoretycy tolerancji, z Johnem Lockiem na czele, ograniczali wyraźnie domenę owej cnoty do życia religijnego.
Kiedy mniej więcej od XIX wieku – głównie za sprawą liberalnej argumentacji Johna Milla – istotnie rozszerzyliśmy domenę tolerancji, polityka nadal była poza nią. Rozmaitych „ekscentryków” – jak pisał Mill – można bowiem tolerować, ale tylko dlatego, że są rzeczy bezwzględnie wspólne, wspólnotowo narzucone i wykluczające tolerancję dla wszelkiego „ekscentryzmu”. I one właśnie są polityczne: choćby obrona ojczyzny, dotrzymywanie umów czy niestosowanie przemocy w stosunkach prywatnych.
Pokorny szacunek
Nikt roztropny nie postulował tedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta