Spodobałam się Malkovichowi
Z Agnieszką Grochowską rozmawia Jacek Cieślak
Rz: „Wieczór Trzech Króli", w którym występuje pani ostatnio w Teatrze Polskim w Warszawie, jest również o tym, jak igra z nami los. A co pani powie o swoim aktorskim losie?
Agnieszka Grochowska: Los jest bardzo wygodnym wytłumaczeniem, gdy działamy wbrew rozsądkowi i pewnych rzeczy nie chcemy zauważać. Ale może to jest właśnie najpiękniejsze, że oczekujemy w życiu cudów i potrafimy urwać się z łańcucha, poddać emocjom, zakochać, nawet jeśli konsekwencje bywają takie, jak przeczuwaliśmy – opłakane? Szekspir przekonuje, że na pewno nie istnieje coś takiego jak obiektywna rzeczywistość, a reżyserowi Danowi Jemmettowi zależało na tym, żebyśmy pokazali wewnętrzny świat i prawdziwe przeżycia. Po kilku latach nieobecności w teatrze wolałam zagrać kobietę szaloną z miłości, niż tworzyć postać charakterystyczną.
Nie chce pani powiedzieć o swoim aktorskim losie?
Zawsze jest wybór. Można iść w prawo albo w lewo!
A główna rola w „Beatrix Cenci" Słowackiego w Teatrze TV na początku kariery?
Po II roku studiów to było dla mnie duże wyróżnienie – prezent od Świętego Mikołaja, którym był Jan Englert, mój profesor.
Obronił swoje przywiązanie do klasyki, choć teatr szedł wtedy w inną stronę.
W ogóle się nad tym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta