W poszukiwaniu straconego spokoju
Tak jak Tallin jest hanzeatycką perłą, tak reszta Estonii przypomina połączenie nadbałtyckich uroczysk z Mazurami. Trzy tygodnie z dwójką dzieci minęły nam tam komfortowo. Widać to na zdjęciach, których pokaz odbędzie się w niedzielę o godz. 18 w Local Cafe (al. KEN 47).
Wybraliśmy Estonię, bo to kompromis między skandynawską przyrodą a polskimi cenami. Mogliśmy zwiedzać, nie oddalając się od morza, a 1,5 godziny lotu to za mało, by zmęczyć sześcioletniego syna i 10-miesięczną córkę.
Średniowiecze i adaptacje
W Estonii nawet kameralny hotelik można zarezerwować on-line. Kupiliśmy więc dwa tygodnie bezpieczeństwa, zostawiając tydzień na improwizację. Tallin był bazą do dalszych wypadów, zatem mogliśmy zostawić część bagaży. Tyle że trudno się z tym miastem rozstawać.
Dwupoziomowa starówka to cacko rodem z XIV w. Oferuje kolorowe, średniowieczne kamienice z bajkowymi podwórzami, malownicze spichlerze, mnóstwo krętych schodów i onieśmielająco wąskich przejść. Kelnerzy i sprzedawcy w strojach z epoki potęgują atmosferę.
Dzieci były pod natłokiem wrażeń. Szczęśliwie mury starego miasta okalają parki z ogrodowymi ekspozycjami i designerskimi placami zabaw. Stąd autobusem tylko chwila do dopieszczonego w każdym detalu Kadriorg Park,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta