Good bye, Drawsko
Żołnierz królewski zostawiał u nas ponad 100 dolarów każdego dnia, a z Polski zapamięta poligon, kolejową bocznicę i jajka.
Good bye, Drawsko
Zbigniew Lentowicz
Lodowaty wiatr omiata poligonową równinę porżniętą śladami gąsienic, przed namiotem prezentują szable ubrani w szamerowane, historyczne uniformy fizylierzy, przygrywa orkiestra. W mżawce mokną przytwierdzone do beretów hackle, maleńkie pióropusze królewskich żołnierzy 7. Brygady Pancernej, noszącej od czasów walk z Afrika Korps zaszczytne miano pustynnych szczurów. Za chwilę w filiżankach podadzą herbatę.
Kapral Scott Bell poprawi rękaw plamiastego munduru, zmruży oczy i po głębokim namyśle wyzna, że w ciągu trzech tygodni buszowania po drawskich bezdrożach nawet nie liznęli Polski. Trening trwał na okrągło, żadnego piwa, zero kontaktów ze światem. -- Szkoda, bo jedyne, co chłopcy zobaczyli i zachowają w pamięci, to kolej, te lasy i rampa -- sierżant Piotr Baranek z 2. batalionu fizylierów wzruszy ramionami. Kiedy ćwiczą na przykład w Kanadzie, zawsze znajdzie się parę dni, żeby się spotkać z gospodarzami i trochę rozejrzeć. Drobny, pogodny sierżant sam urodził się na Wyspach, mieszka w Whirpool, smak polskiej gościnności poznał jednak dawno, dzięki rodzinie. Jeszcze jako dziecko odwiedzał bliskich w Kielcach, potem królewskie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)