Przyciąga mnie szaleństwo
Z Katarzyną Gniewkowską rozmawia Jan Bończa-Szabłowski
Unika pani wywiadów, publicznych wystąpień, nie chadza na bankiety. To dziś bardzo niepraktyczne podejście do zawodu aktora...
Katarzyna Gniewkowska: Zawodowo wolę, żeby oglądano mnie w postaciach, które kreuję. Staram się nikogo nie grać w życiu. Znaleźć w nim pewną harmonię, oddzielając zawód od prywatności, i robić wszystko, by żadna z tych dziedzin nie ucierpiała.
Udaje się?
Nie zawsze. Myślę, że w naszym tułaczym aktorskim żywocie bywa tak, że raz cierpi jedno, raz drugie. Kiedy człowiek otrzymuje interesującą propozycję filmową czy teatralną na drugim końcu Polski, radość grania przyćmiewa świadomość, że np. przez dwa miesiące nie będzie się widzieć z rodziną. Z drugiej strony kiedy ma się ich wszystkich przy sobie i telefon długo milczy, znowu czuje się niepokój. Dusza się drze, bo ma się świadomość, że gdzieś powstaje coś interesującego, ważnego, a mnie przy tym nie ma.
Rozdarcia duszy nie pozostają bez echa, skoro w pani artystycznej karierze jest i chorzowski Teatr Rozrywki, i scena Zofii Kalińskiej...
Zofia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta