Błogosławione nicnierobienie
Elżbieta Radziszewska, na tyle, na ile pozwolił zakres jej obowiązków, przez trzy i pół roku stawiała bierny opór rozmaitym aberracyjnym pomysłom – ocenia publicysta
Kiedy w marcu 2008 roku Elżbieta Radziszewska obejmowała stanowisko pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania, znalazła się w dość niekomfortowej sytuacji. Funkcja ta bowiem nie jest zwykłym urzędem. Z założenia ma ona charakter ideologiczny i narażona jest na roszczenia środowisk feministycznych. Jakakolwiek próba pełnienia jej niezależnie od ideologicznych uwikłań, oznacza wystawienie się na ataki z lewa.
Urząd z Unii
Urząd pełnomocnika ma swoją genezę w przygotowaniach Polski do członkostwa w Unii Europejskiej. Stanowisko to musiało zostać stworzone, aby Polska wykazała się polityką antydyskryminacyjną (poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości), będącą jednym z warunków wejścia do UE. A że w tym okresie władzę nad Wisłą miał SLD, utworzenie urzędu przyszło tym łatwiej, że stało się jednym z elementów realizacji programu tego ugrupowania.
Już sama formuła polityki antydyskryminacyjnej zawierała istotny komponent ideologiczny. W gruncie rzeczy chodziło przecież o dość jednostronne rozumienie dyskryminacji. W praktyce urząd pełnomocnika był jednoznacznym światopoglądowo narzędziem, lobbującym na rzecz całkowitego zalegalizowania aborcji czy też prawnego uprzywilejowania osób homoseksualnych.
Gdy w roku 2005 władzę po SLD przejęło PiS, Polska była już członkiem Unii. Urząd pełnomocnika został zlikwidowany jako zbędny, a część jego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta