Radni dostają po kieszeni
Rajcy czują na sobie bat finansowy. Rekordzistom odlicza się po 1,6 tys. zł miesięcznie za nieobecność
Odkąd stołeczni radni sami zmienili sobie system naliczania diet, z miesiąca na miesiąc coraz więcej samorządowców orientuje się, że to dość istotnie odbija się na ich portfelach. I zaczynają bardziej obowiązkowo brać udział w obradach.
Przez lata rajcy brali wynagrodzenie według zasady: „czy się siedzi, czy się leży, 2,5 tysiąca się należy". Od września ubiegłego roku jednak odlicza się im pieniądze za każdą nieobecność na sesjach, komisjach i na poszczególnych głosowaniach.
Sprawdziliśmy, jak wygląda dyscyplina wśród rajców po czterech miesiącach funkcjonowania nowych zasad.
Tylko 12 wzorowych
W 60-osobowej radzie znaleźliśmy tylko 12 rajców, którym przez te cztery miesiące nie trzeba było ciąć diety za nieobecności.
Wśród nich są m.in. Michał Bittner, Michał Czaykowski, Zbigniew Dubiel czy Zofia Trębicka z PO, Sebastian Wierzbicki i Adam Cieciura z SLD czy Jacek Cieślikowski z PiS.
Pozostali opuścili przynajmniej jedno...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta