Sala rozpraw nie jest salą parlamentarną
Różnica między politykiem a sędzią jest taka, że pierwszy się targuje, a drugi rozumuje – pisze adwokat Tomasz Tadeusz Koncewicz, dr hab. nauk prawnych w Katedrze Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej na WPiA Uniwersytetu Gdańskiego
Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 24 listopada 2010 r. rozstrzygnął konstytucyjność traktatu z Lizbony (K 32/09) i ta sprawa słusznie przykuwa uwagę przede wszystkim z tego powodu. Nieco zapomniane pozostaje natomiast rozstrzygnięcie incydentalne o częściowym umorzeniu postępowania z powodu wyjścia przedstawiciela posłów z sali rozpraw. Jego nieobecność uniemożliwiła dalsze prowadzenie rozprawy. Rozstrzygnięcie to wychodzi poza konkretną sprawę. Stało się przekazem pod adresem wszystkich polityków, którzy chcieliby instrumentalnie wykorzystywać salę sądową do swoich politycznych celów.
Polityk w sądzie konstytucyjnym
W sali sądowej nie ma miejsca na polityczne manifestacje. Każdy musi grać według reguł albo zaakceptować, że brak ich poszanowania będzie wiązał się z negatywnymi konsekwencjami.
Sala sądowa nie jest salą parlamentarną. Ma to szczególne znaczenie w świetle postępującej degrengolady parlamentów i procesu politycznego, który jest więźniem krótkotrwałych kompromisów i zdominowany interesem partykularnym. W imię doraźnych celów politycznych parlamenty są gotowe uchwalać wszystko i za każdą cenę. W konsekwencji zamiast forum debaty nad interesem wspólnym, parlamenty coraz częściej stają się areną żenujących sporów i eskalacji agresji, które utwierdzają elektorat, że kompromis w sprawach ważnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta